W radio usłyszałem, że, mówienie, iż ateiści reprezentują relatywizm moralny to obelga i w ogóle straszna obraza. Jakoś nie umiem tego pojąć. Może ktoś mi łaskawie wytłumaczy.
Moja skromna wiedza mówi mi, że przekonanie (wiara) ateistów opiera się na założeniu, że nie istnieje żaden wyższy byt. Istnienie ludzi, to kim jesteśmy i jak wygląda świat, to w wielkim skrócie DZIEŁO PRZYPADKU.
Relatywizm moralny zaś to "Relatywizm moralny – pogląd, że istnieje wiele systemów wartości i żaden z nich nie jest systemem absolutnie najlepszym ..." za Wiki.
Rozwijając tą myśl pozwolę sobie stwierdzić, skoro nie ma bytu wyższego (w to wszak wierzy ateista), to co jest to wynik przypadku - ślepych sił kosmosu, czy kto co tam sobie woli, to po prostu nie potrafię sobie wyobrazić jak przy takich założeniach można uważać, ze istnieje jeden słuszny i nie podlegający ocenie (relatywizacji) system moralny.
Mylę się?